Mija rok od czasu, kiedy po raz pierwszy w historii laureatami prestiżowej Nagrody Nansena zostali Polacy – Lena i Władysław Grochowscy. W grudniu ub.r. w trakcie uroczystej gali w Genewie założyciel i prezes firmy Arche — największej w kraju sieci hotelowej z rodzimym kapitałem — z rąk Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców Filippo Grandiego odebrał jedno z najważniejszych wyróżnień na świecie, a wszystko za sprawą ogromnej pomoc uchodźcom wojennym z Ukrainy.
Zapytaliśmy więc Władysława Grochowskiego o kilka istotnych kwestii. Okazją do rozmowy stała się konferencja z cyklu "Każdy człowiek ma prawo do godnego życia", podczas której przekazana została Nagroda im. Matki Teresy z Kalkuty, przyznana niedawno Lenie
i Władysławowi Grochowskim w Indiach. W uzasadnieniu stwierdzono, iż "jako orędownicy tolerancji i ideałów humanitarnych, państwo Grochowscy zjednoczyli środowisko biznesowe i społeczeństwo obywatelskie, aby pomagać osobom zmuszonym do przesiedlenia. Grochowscy są wzorem postawy odpowiedzialności za drugiego człowieka. Wykorzystali swój majątek i zasoby, aby wspierać innych ludzi
w świecie pełnym nienawiści i ksenofobii. Ich oddanie na rzecz dobra wspólnego pokazuje, jak filantropia może prowadzić do znaczących zmian". Podkreślono także skalę bezinteresownej pomocy humanitarnej o wartości około 7,5 mln dol., polegającej na m.in. zapewnieniu ponad 800 tys. noclegów oraz kompleksowego wsparcia dla prawie 16 tys. osób uciekających przed wojną w Ukrainie.
Skąd w państwa życiu tak dużo filantropii i zrozumienia dla ludzi w potrzebie?
— Moja żona Lena jest artystką, osobą bardzo wrażliwą. Nigdy nie spotkałem kogoś podobnego, kto tak strasznie cierpi widząc nieszczęścia innych. Nie włączam jej w moje sprawy biznesowe. Dla przykładu o zakupie pałacu i folwarku w Łochowie dowiedziała się po paru miesiącach. Jednak niewątpliwie oboje mamy wewnętrzną potrzebę pomagania innym. Projekty naszej fundacji dają pracę, drugą szansę, ale także udowadniają, że osoby wykluczone przy określonym wsparciu mogą powrócić do pełnego funkcjonowania w społeczeństwie. Nasi goście hotelowi czy klienci kawiarni toMY, często nie w pełni świadomie, zapewniają im pracę, a inwestorzy Systemu Arche pozwalają nam działać szybciej i na większą skalę. Jesteśmy im wszystkim bardzo wdzięczni. Coraz więcej ludzi odczuwa, że biznesem nie powinno być tylko generowanie zysków, ale coś znacznie szerszego.
Nagroda Nansena od UNHCR wiąże się także z reprezentowaniem problemów uchodźców i osób potrzebujących wsparcia. Jak scharakteryzowałby pan ostatni rok w tej kwestii?
— Nigdy się nie pogodzę, że pewien establishment, który decyduje o losach ludzkości, czy wielki biznes nie rozwiązują tego problemu. Niewielka grupa ludzi na świecie ma dużo za dużo, a inni nie mają nic…i przez to również nie mają nic do stracenia! To, że ktoś się urodził
w ubóstwie w takim kraju jak Indie czy Czad i został skazany na biedę, albo nawet w rodzinie z marginesu społecznego w Polsce, to nie wina tego człowieka. Elity nie mogą być egoistyczne. Niestety, we współczesnym świecie zgubiliśmy człowieka. Mamy rozwój technologii, wielki pęd, ale coraz więcej ludzi nie jest w stanie wytrzymać tego tempa. Zbudowaliśmy miasta molochy dla samochodów — nie dla ludzi, niszczymy zasoby naturalne. W tym wszystkim brakuje pokory, za to jest dużo pychy i egoizmów. Osobiście jestem za kontrolowanym przyjmowaniem uchodźców w naszym kraju. Ich sytuacja wymaga cały czas działania, chociaż mamy teraz już mniej uciekających przed wojną jeśli chodzi o ludzi z Ukrainy. Na naszej granicy dalej jest problem, a stawianie murów nie jest dobrym kierunkiem. Tu wymagałoby się większej solidarności i odpowiedzialności za tych ludzi. Jednak dla wielu wygodniej jest tego nie widzieć, zamknąć oczy i udawać,
że problem zniknął. To ja się pytam, gdzie tu jest nasza społeczna solidarność i odpowiedzialność… A co gorsza, do tego wielkiego ludzkiego dramatu wkradła się polityka, populizm i ksenofobia.
Czym się to objawia?
— Wielką hipokryzją, stygmatyzowaniem, straszeniem, które przenosi się na ludzi przyzwoitych, bo potem boimy się każdego i to jest okropne. Oczywiście, jeżeli ktoś atakuje polskie służby, to jest przestępcą, zero tolerancji dla takich zachowań. Jednak powinniśmy nauczyć się odróżniać takie osoby od ludzi potrzebujących pomocy. Absolutnie nie uważam, że wśród ludzi innych narodowości jest więcej przestępców niż wśród Polaków. Myślę, że jest ich więcej pośród bogatych elit, tylko w “białych kołnierzykach”. Ponadto zdecydowana większość uchodźców zwykle chce i powinna pracować. Mówiłem to również rok temu na gali ONZ Genewie, że nie jest normalne, iż ludzie spędzają wiele lat izolowani w obozach uchodźczych. Taka sytuacja to wykluczenie tej grupy z powrotu na rynek pracy. To odbieranie im wolności i sensu bytu. Kiedyś, jeżeli ktoś wyjeżdżał do Ameryki, to wiedział, że musi zarobić na swoje życie. W ten sposób emigranci zbudowali wielokulturową potęgę USA.
Obecnie z jednej strony potrzebujemy ludzi do pracy, również z przyczyn demograficznych, a z drugiej obserwujemy złe doświadczenia i patologie migracyjne za granicą. Co trzeba zrobić, aby nie powtórzyć tych błędów w Polsce?
— Wyciągnąć właściwe wnioski, bo ktoś już przećwiczył sytuację we Francji, Niemczech czy Szwecji i widać, że izolowanie ludzi w swoiste gettach to zły kierunek. Jeszcze gorsze jest rozdawanie im socjalu, który powoduje, że wielu z przyjezdnych, zamiast pracować woli kombinować i trafia na margines społeczeństwa. Pamiętajmy, że Polska przez wieki była krajem wielokulturowym, ludzie się mieszali, a przez to powstawały nowe wartości. Wiele lat temu w fundacji zaczynaliśmy od pomocy repatriantom, można powiedzieć Polakom porwanym
z własnego kraju i wywiezionym w siną dal. Dziś oni wspierają innych uchodźców, których trzeba potraktować jak gości. To my musimy dać szansę, poznać ich kulturę, pozwolić się zintegrować i wspólnie tworzyć coś nowego. W Fundacji Leny Grochowskiej przyjęliśmy bardzo dużo uchodźców, nie tylko z Ukrainy, chociaż to była największa grupa. Mamy przykład młodego uchodźcy z Afganistanu, który pracuje na wschodzie kraju w naszym hotelu w Janowie Podlaskim, zna język polski i jest tam bardzo lubiany. Okazuje się, że można, a ogólnoludzkie wartości są wszędzie podobne. Proszę mi wierzyć, uchodźcy sami potrafią dobrze ocenić co jest dobre a co złe. W czasie ostatniej powodzi pytali się nas, jak mogą pomóc, chcieli nawet jechać na tereny dotknięte kryzysem. Po prostu dostali dobro od Polaków i czuli potrzebę,
aby spłacić ten dług. A są to też, co trzeba podkreślić, osoby z niepełnosprawnością, z bardzo trudną sytuacją jak Oksana i Valerii zakochani w naszym kraju, patrioci ukraińscy, teraz pracujący dla dobra Polski. Zupełnym przypadkiem dotarła do mnie historia, jak to ze swoich niewielkich dochodów zapłacili za pozostawione w sklepie w Siedlcach zakupy spożywcze pewnej seniorki. Myśląc, że wynikało to z braku pieniędzy, dogonili ją na wózkach inwalidzkich, przekazując siatkę z jedzeniem. W istocie starsza pani zapomniała zabrać portmonetki
z domu i po nią wracała. Kobieta okazała się być babcią jednego z naszych pracowników, który słysząc jej relację, domyślił się, że to nasi podopieczni. Jak widać, dobro jest zaraźliwe!
Czego więc powinniśmy się nauczyć, patrząc na sytuację za granicą?
— Jak już wspomniałem, nie powinniśmy izolować uchodźców, ale jak najszerzej ich integrować. Osoba trafiająca do Polski powinna jasno wiedzieć, co się z nią będzie działo i na jakich zasadach może tu pozostać. Musi być szybka weryfikacja i łatwe formalności, jeśli ktoś chce pracować. W końcu potrzeba nam ludzi w wielu obszarach gospodarki. No i oczywiście różne opcje dokształcenia, aby podnosić kwalifikacje. Szczególnie teraz, przy tym deficycie budżetowym i kierunku, w jakim idziemy, to jest niejako niezbędne. Uważam, że praca to jest coś pięknego, co nas napędza. Jeżeli jest przy tym zaangażowanie, pasja, to w ogóle człowiek staje się inny. W fundacji mamy doświadczenie
z więźniami, jak się resocjalizują przez pracę. Ci, którzy wychodzą po odbyciu kary, nie wracają już do patologicznego środowiska. Albo osoby z niepełnosprawnością, niektórzy w wieku 50 lat podjęli u nas pierwszą pracę. Ci ludzie są tak zaangażowani, że przyjeżdżają przed czasem do pracy. To nie jest przedstawianie jakiegoś utopijnego świata, który nie istnieje. To o czym rozmawiamy, to jest mówienie
o faktach, prawdziwych historiach z życia, o ludziach, których można wymienić z imienia i nazwiska oraz zaprosić do rozmowy.
A jakie są wasze najnowsze projekty związane z integracją osób wykluczonych?
— Bardzo dużo się dzieje w tej kwestii. Pracujemy nad programem mieszkań i pracy dla osób społecznie wykluczonych. Średnio w zespole mieszkaniowym będzie do 50 mieszkań dla osób z niepełnosprawnością, uchodźców, byłych więźniów i osób w kryzysie bezdomności
czy młodzieży opuszczających domy dziecka. Mamy w tym zakresie wielkie doświadczenie. Ten program jest w gruncie rzeczy efektem wielu naszych działań cząstkowych z ostatnich lat. Może czytelnikom nie znającym tematu trudno uwierzyć, ale te grupy doskonale współpracują ze sobą i wspierają się nawzajem. Potrafią też naprawdę mocno docenić fakt, że dostali szansę i dobro od innych, którego wcześniej nie doświadczyli.
W ostatnim roku otrzymaliście mnóstwo nagród, ich lista jest tak długa, że trudno wymienić wszystkie. Która z nich była dla pana szczególnym wyróżnieniem?
— Nie jestem oczywistą postacią w biznesie. Przez wiele lat byłem osobą bardzo wycofaną i dopiero w ostatniej dekadzie zacząłem głośniej propagować swoje idee. Często biorę udział w różnych wydarzeniach organizowanych na terenie całego kraju i najbardziej imponuje mi,
że docieram także do ludzi młodych, z którymi mamy wspólne wartości — bez barier i różnic pokoleniowych. Wszystkie przyznane nagrody przez te lata dawały mi sygnał, że to, co robimy, angażując się w problemy społeczne jako fundacja i ratując zabytki w Arche, to jest właściwy kierunek. Stąd każda z nich jest bardzo ważna, ale szczególna dla mnie była w tym roku nagroda Polskiej Rady Biznesu
im. Mieczysława Wilczka. Pamiętam czasy wprowadzenia przez tego ministra z PRL-u ustawy o wolności gospodarczej. Bardzo chciałbym powtórzenia tej sytuacji, ponieważ przez ostatnie 35 lat wolnego rynku w Polsce politycy nam tę wolność w znacznym stopniu odebrali. A to za sprawą nadmiernej biurokracji i przeregulowania najróżniejszymi przepisami prawa. Efekt jest taki, że już wszyscy się w tym bałaganie pogubiliśmy — włącznie z tymi, którzy tworzą legislację. Oczywiście, z tego bałaganu korzyści czerpią pewne grupy interesów, stawia nas
to na bardzo złej pozycji w porównaniu z innymi państwami. Wielkie korporacje poradzą sobie w tej "mętnej wodzie", bo mają na to siły
i środki, ale mniejszy biznes jest bez szans. Czas na powtórzenie tego, co udało się zrobić Wilczkowi. Ja bym to wszystko po prostu wystartował od początku, bo doszliśmy już do przysłowiowej ściany.
Konferencja "Każdy człowiek ma prawo do godnego życia. Mieszkania ze wsparciem – wyzwania i dobre praktyki" pod patronatem “Rzeczpospolitej” odbyła się w dniu 2 grudnia 2024 r. w hotelu Arche Poloneza II w Warszawie. W rozmowach wzięli udział: Øystein Bø, Ambasador Królestwa Norwegii, Fabrice Filliez, Ambasador Szwajcarii, Kevin J. Allen, Przedstawiciel UNHCR w Polsce, Władysław Grochowski – członek zarządu Fundacji Leny Grochowskiej oraz prezes Grupy Arche, Karolina Mackiewicz, dyrektorka oddziału L’Arche Warszawa, Marcin Męczykowski, zastępca dyrektorki ds. usług społecznych Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Gdańsku i Aneta Żochowska, dyrektorka Fundacji Leny Grochowskiej. Panele dyskusyjne poprowadzili: Marcin Piasecki, redaktor zarządzający dziennika “Rzeczpospolita” oraz Karolina Pacoń z Fundacji Leny Grochowskiej.
Bądź na bieżąco z najnowszymi promocjami
i wydarzeniami z życia
Arche i
naszych obiektów!